Released: December 13, 2013

Producer: ZeroJeden

[Intro]
Skup się, to jest o poważnych rzeczach numer

[Zwrotka 1]
Dziewczyna, patrzę na nią, powiedz, co jej jest?
Oczy puste, takie szare, już nie ronią łez
Siwe węgle bez zapałek nie rozpalą się
Powiedz co w sobie zabiła bo nie talent, nie
Dzisiaj tworzy akwarelą, kartka chłonie szkic
Jej szkicownik to jej pamięć, jej pamiętnik z chwil
Tylko niech nie mówi "Amen" jak niektórzy z tych
Którzy robią próbę węzła na klamce od drzwi
Trzymam ten szkicownik w dłoniach, obraz, obraz - my
Gapiący się na tą kartkę, na rysunek i
Czarne szpitalne łóżko, a na środku siedzi ona
Pod szklaną pokrywą myśli postać mocno skulona
Nad nią duża dłoń doklejona, przy palcach ma czarne sznurki
Którymi krępuje ptaki chcące odlecieć z kartki
Pytam ją czyja dłoń, "Boga chyba" - odpowiada
I widzę jak nie jest pewna co jej umysł zakładał
Kto władał nią w tamtej chwili kiedy rodzice stwierdzili
Że sama już nie ma siły, że gdzieś już przekroczył się limit
Zdrowego rozsądku i przywieźli ją tu, by mogła zacząć coś od początku
Znaleźć znów swój pokój, nie czuć pustki w środku

[Refren]
To mogło spotkać Ciebie, boisz się takich miejsc
Myślisz, że to wariaci, że nie mają serc
Pomyśl gdybyś władzę stracił nad myślami, wiesz
Czy nie wiedziałbyś nic czy chciałbyś coś chcieć?
Oczekiwałbyś szacunku, zrozumienia też
A to spada jak grom z nieba, może spotkać Cię
Traktuj ludzi jak braci i to zwróci się
Nie rozrywaj epitetów, argumentem nie jest śmiech
Nie zawsze pomaga lek i muszą żyć z wizjami
Oglądnij piękny umysł - oni są geniuszami

[Zwrotka 2]
Ma na imię Dyzio, bluzka na nim nie jest świeża
Wszyscy pacjenci w klinice starają się go unikać
Często dobrze się miewa, czasem miewa napady
Rzuca czymś, niszczy coś, salowy nie daje rady
Wtedy patrzy: izolatka, zamykają go
Przecież on nie musi krzywdzić, wy krzywdzicie go
Mówi tak ostrożnym głosem, ma spokojny ton
Gdy za chwilę jednym ciosem strąci z hukiem coś
Bo ciężko mu integrować wszystkie zmysły wciąż
To co dla nas oczywiste to dla niego to mrok
Dla niego to szok, gdy melodii głośny splot
Uderza w jego uszy niczym nieproszony gość
Autyzm - myślę choć bez pewności to
Pewność mam, że los okrutny nie oszczędza mąk
Upokarza dobre dusze, nie wiem gdzie dziś są
Obecni ciągle ciałami, lecz daleko stąd

[Tekst - Rap Genius Polska]